Wiele osób początkujących (jak ja) boryka się z problemem doboru kosmetyków tak, aby kosmetyki były dobrej jakości, jednocześnie nie obciążając zbytnio i tak niskiego budżetu. Wpadłam na mały pomysł, stworzenia na blogu krótkiej ''sagi'' o tanich rozwiązaniach, jeśli chodzi o początki wizażu.
Dziś chciałabym napisać kilka słów od siebie, tak właściwie to chciałabym Wam trochę przedstawić jak to wygląda z mojej - początkującej strony. Wiele z nas jest na różnych etapach, jeśli chodzi o opanowanie sztuki makijażu. Ja jestem na etapie początkowym, czyli prawdopodobnie najgorszym jeśli chodzi o budżet, a to on najczęściej jest przyczyną dużych rozterek dotyczących wyboru kosmetyków. Jasne, że są osoby, które tego problemu nie mają jak zaczynają, więc mogą pozwolić sobie na kosmetyki profesjonalne z wyższej półki cenowej. Jeśli natomiast nie dysponujemy wysokim budżetem to myślę, że ten wpis może być chociaż troszkę przydatny.
Od razu zaznaczę, że wszystko, co opisuję, jest moim osobistym odczuciem i niekoniecznie może podobać się komuś innemu. Wiem też, że niektóre rozwiązania mogą być irytujące dla osób, które makijażem zajmują się bardziej profesjonalnie, ale myślę, że każdy z nas miał za sobą jakieś początki. Lepsze, czy gorsze, ale były.
Tak więc przejdźmy do sedna.
Dziś wpis poświęcam pędzlom, ponieważ czytając fora, natykam się na wiele tematów, związanych z wyborem pierwszych pędzli do makijażu.
Pędzle są zmorą każdej początkującej wizażystki, która boryka się z ograniczonym budżetem. Opinie na temat wyboru pędzli są podzielone. Jedne osoby twierdzą, że lepiej kupować pędzle pojedynczo i przez jakiś czas kompletować, niż kupić od razu cały zestaw. Jasne... Jest to całkiem okey rozwiązanie, ale dla osób, które malują tylko siebie i na swojej osobie ćwiczą. Owszem wtedy można pędzle sobie kompletować i na początku posiadać np 5 pędzli.
Kiedy jednak kusi nas, aby poćwiczyć na innych osobach np znajomych, babciach, mamach, ciociach i tak dalej - wówczas takie rozwiązanie niekoniecznie może być dobre.
Sama po sobie wiem, że do makijażu, w którym używam kilku kolorów, używam po prostu kilku pędzli. Z każdym różniącym się kolorem, biorę nowy, czysty pędzel. Kolejna kwestia to kwestia higieny. O pędzle trzeba odpowiednio dbać, a dodatkowo, jeśli malujemy inne osoby, to ważna jest zarówno higiena, jak i dezynfekcja.
Osobiście długo rozważałam zakup pędzli. Nie miałam zbyt dużego budżetu, jednocześnie chciałam, aby były dobrej jakości, posłużyły mi na dłużej no i żeby było ich troszkę więcej.
Czytałam opinie, sama takich opinii zasięgałam u bardziej profesjonalnych osób i mój wybór padł na zestaw 20 pędzli z firmy LancrOne plus osobny pędzel do konturowania twarzy, również tej firmy.
Po kilku miesiącach ich użytkowania, jestem pewna, że wybór był dobry i nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Pędzle są już po wielu praniach i nie mogę narzekać, za wyjątkiem pędzla do omiatania twarzy, bo ten jednak nie spełnił moich oczekiwań. Jednak pozostałe jak najbardziej trzymają się w dobrej formie i sądzę, że jedyny dodatkowy zakup, który może mnie czekać niedługo to wybór kolejnego pędzla do blendowania, ponieważ pędzel, który znajdował się w zestawie robi bardzo miękkie przejścia, aczkolwiek to, że chcę sobie dokupić inny, nie oznacza, że ten, który znajduje się w zestawie jest zły.
Do pędzli dołączone było także etui, które zepsuło moje pierwsze wrażenie o tych pędzelkach, gdyż ''zalatywało'' lakierem. Podkreślam, że tylko etui niezbyt ładnie pachniało.
Poniżej zdjęcie pędzla-miotełki, który jako jedyny z tego zestawu do niczego się nie nadaje, no chyba, że do ozdoby :P
Tu pędzel do nakładania i rozcierania bronzera, różu, czy rozświetlacza.
... oraz wyżej wspomniany pędzel do blendowania.
Za zestaw 20stu pędzli do makijażu zapłaciłam 75 zł.
Niestety nie pamiętam, ile zapłaciłam za pędzel do nakładania i rozcierania bronzera i różu, ale myślę, że nie więcej niż 20 zł.
Razem zmieściłam się w niecałych 100 zł i mogłam zacząć malować już nie tylko siebie, ale również innych.